czwartek, 19 marca 2015

Rozdział 5

Rosemary Goldie Jenkins





Podniosłam głowę do góry i rozejrzałam się po całym pomieszczeniu, gdzie kolorowe ściany biły po oczach. Oprócz wielkiego bałaganu, nie było tu nic ciekawego, no, może część Cameron, bo ona zdążyła się już jakoś urządzić. Nie była w końcu mną, czyli osobą, która nie potrafi sobie poradzić z rozpakowaniem walizek w ciągu jednego dnia. Nie, lepiej to rozłożyć na kilka lat i tak każdego dnia wyciągać jedną parę spodni. Ja nie wiem po co mi ta szafa w rogu pokoju... No jasne, że na nic. I tak nie zdążę się wypakować dzisiaj, bo mam zajęcia... Zajęcia, cholera! Teraz wszystko jasne, dlatego nie ma Cam! Która godzina?! Normalnie zamorduję budzik, a potem siebie za to, że zaspałam. Albo najlepiej wszystko. I na samym końcu siebie, żeby nie mieć wyrzutów sumienia, że zabiłam wszystkich tylko, dlatego że zaspałam na pierwsze zajęcia.
Ósma dwadzieścia pięć.
Podniosłam się jak najszybciej z łóżka i wpadłam do łazienki. Jednak po chwili, jak błyskawica, z niej wypadłam, bo nie wzięłam ubrań. Boże... Jak tu być mną? Nie potrafię się wypakować, wstać na czas i się uszykować! A na dodatek ciuchy są tak powciskane do walizki, że nie można nic znaleźć. Dzięki, Boże, naprawdę. Powiedz na co mi było lenistwo? Chyba chciałeś się na kimś poznęcać, Panie. Nie mogłeś na Darylu?
Ósma trzydzieści jeden.
Wybiegłam z łazienki i zaczęłam czesać włosy, tak aby jakoś wyglądały. Po ludzku, rzecz jasna, bo po małpiemu to one już wyglądają. Tak samo ja... Cholera, tylko dlaczego Cameron mnie nie obudziła?! Wiem, że wyglądam naprawdę uroczo podczas snu, ale bez przesady, proszę. Mogła mnie spokojnie zwalić z łóżka, a nie wyjść beze mnie. Zostawić mnie tutaj. Samą. Spóźnioną. Źle ubraną. Nie uczesaną. Cierpiącą. Chcącą do Daryla. I głodną. Dlaczego głód przychodzi w takich właśnie momentach?! Jest tak wkurzający jak.... Jak Ringo, kiedy chce wyjść na dwór. Teraz całe szczęście męczy Daryla, ha. Jakie szczęście...
Ósma trzydzieści sześć.
Wypadłam z budynku mieszkalnego, po drodze natykając się tylko na jedną osobę, która jakoś nie wyglądała na to, że zależy mu na dotarciu na czas. Mi tak. Cholernie. Zresztą, wyglądał na starszego, na pewno był tu nie po raz pierwszy, więc co się dziwić? Zna wszystkich, ma wszystko obcykane, a ja? Ja nic nie mam! Właśnie, nic. Nawet... Klasy. Nie wiem, gdzie mamy się spotkać. Nie wiem nic! Czyżby był to najgorszy dzień w moim życiu? Och, Goldie, dobra odpowiedź, ty spryciulo. Zajebista odpowiedź i prawdziwa. Kto teraz pokieruje mnie do miejsca wyznaczonego na zajęcia? Ten chłopak...? Tylko gdzie on...?
Obróciłam się gwałtownie do tyłu i od razu poczułam, że wylądowałam na czymś. Kimś, cholera wie. Podniosłam głowę do góry, aby spojrzeć w błękitne oczy chłopaka, w którego klatkę piersiową uderzyłam. Długie, jasne włosy spadały mu na ramiona, a na ustach gościł zawadiacki uśmiech. Otworzyłam delikatnie usta, chcąc coś powiedzieć, jednak szybko je zamknęłam, bo aktualnie zdolna byłam tylko do powiedzenia, że chleb w Biedronce kosztuje dwa złote, a tego bym nie chciała. Naprawdę.
- Powiedz mi, gdzie zmierzasz? - usłyszałam jego ciepły głos. - Bo jeśli do mnie, to ramiona mam zawsze szeroko otwarte, jak teraz. A jeśli na zajęcia, bo z nie wiadomego powodu uważasz, że są ci bardziej potrzebne niż ja, to pomogę, ale nie tak chętnie.
Spuściłam głowę nisko, tak żeby nie mógł spojrzeć mi w oczy, a co najgorsze na czerwone policzki, cholera! Jasny gwint, ja przedawkowuję słowo 'cholera', cholera...
- Przepraszam cię bardzo, ale jednak wybieram zajęcia - wydukałam w końcu starając zabrzmieć się tak jak zwykle - dziarsko. - A dokładniej to do sali, gdzie zajęcia ma Michell Pfeiffer, jeśli tylko byś mógł.
Chłopak westchnął i zarzucając na ramię swoją czarną torbę, pokierował mnie do klasy mówiąc jeszcze coś o tym, że dzisiejsze dziewczyny się nie znają i nie widzą, kiedy mają wielką szansę od życia. Jednak ja nie zwracałam na to uwagi, a przynajmniej się starałam. Mam w końcu Daryla! Chłopa z tyloma możliwościami i talentami! Potrafi jeść, spać, pić i nie marudzić przez całe dziesięć minut, a do tego potrafi przełączać kanały w telewizorze nawet przez sen! I jak tu go nie kochać, i nie chcieć trwać przy nim do końca życia? No jak?
Nie pytając się nawet o imię blondyna, pobiegłam od razu do klasy, gdzie czekała na mnie już reszta studentów i Pfeiffer, która miała taki piękny głos... Cholera, za dużo Tequila Sunrise się naoglądałam z Darylem.



* * *



Wiatr delikatnie rozwiewał moje jasne włosy sprawiając, że ciepło tego popołudnia nie męczyło aż tak bardzo. Zwiewna sukienka założona specjalnie na jego przyjście idealnie układała się na moim ciele, a bose stopy leżały teraz na czerwonym kocyku w kratkę. Leżałam na nim z założonymi rękoma za głowę i wpatrywałam się w błękitne niebo, na którym dzisiejszego dnia w ogóle nie było widać chmur. Rozkoszując się tym stanem oddawałam się ciepłu, które dawało słońce, za to Daryl wyjątkowo nie palił tylko wpatrywał się we mnie tępo, podpierając się na łokciu. W dłoni trzymał jakiś kwiatek i błądził nim po moich ramionach i dekolcie mówiąc coś o tym, że Ringo się go nie słucha. I że obydwoje za mną tęsknią. Daryl tęskni. O. Mój. Boże.
- Myślałem nad czymś ostatnio... - zaczął brunet zarzucając włosami.
- Nad czym to znów? - spytałam odwracając głowę w jego stronę. - Może znów potrzebujesz większego telewizora, bo ten za mały. Sąsiad ma większy, hm? To znowu o to chodzi?
Spojrzał na mnie z grymasem, który maił być raczej uśmiechem, jednak tak nie wyglądał. Dla innych. Ja już wiedziałam, że Daryl tak się uśmiecha. Potrafi normalnie, jasne, że tak, ale po co? No właśnie tylko on nie wie.
- Wiesz, ja chciałem się zapytać czy nie...
W tym momencie na kocyk wbiegł czarny mieszaniec z patykiem w psyku, śliniąc się na nas i jednocześnie zachęcając do rzucenia mu 'jego zdobyczy'. Tym samym Daryl nie mógł dokończyć, choć... Ja sama chyba nie chciałam, żeby kończył, bo domyślałam się, co takiego chciał powiedzieć. A ten temat, to ja zamierzam omijać szerokim łukiem.
Naprawdę.
- Rosie, kochasz mnie? - usłyszałam z tyłu.
- Nie, Daryl. Nie kocham cię. Tak naprawdę wolę Ringo.
- Czuję się z tym naprawdę zajebiście, wiesz?
- Powinieneś.
- Świnia.
- Idiota.
- Wredna małpa.
- Zaraz cię uduszę.
- Kocham cię, Goldie.



________________________

Rozdział wyprodukowany w połowie z Villą.
Wcale nie jest dłuższy od poprzedniego. ;___; Nie jest, na pewno.
No cóż, ale teraz będzie rozdział wspólny. Ja się cieszę. XD 
A Wy?
Dodałam już tą zakładkę 'znajomi', więc... Są tam tylko dwie osoby. XD
Także... Nie wiem co napisać. 
A, Nyks, podaj nam listę piosenek do playlisty. Ja tego żądam. XD
Papa.

3 komentarze:

  1. Początek przypominał mnie rano... praktycznie każdego dnia, haha. Coraz bardziej zaczynam lubić Goldie, a to komplement, bo cierpię na ciężką awersję do blondynek O.o. Tak, więc trzymajcie tak dalej, bo jest naprawdę przyjemnie czytać taki tekst. Tyle ode mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale... QHJLIAHISDHI Dlaczego nie lubisz blondynek?!

      Usuń
    2. Nie mam pojęcia hah. Ale spokojnie, powoli się przekonuję ;)

      Usuń

Layout by Tyler