Rosemary Goldie Jenkins
Podniosłam
głowę do góry i rozejrzałam się po całym pomieszczeniu, gdzie
kolorowe ściany biły po oczach. Oprócz wielkiego bałaganu, nie
było tu nic ciekawego, no, może część Cameron, bo ona zdążyła
się już jakoś urządzić. Nie była w końcu mną, czyli osobą,
która nie potrafi sobie poradzić z rozpakowaniem walizek w ciągu
jednego dnia. Nie, lepiej to rozłożyć na kilka lat i tak każdego
dnia wyciągać jedną parę spodni. Ja nie wiem po co mi ta szafa w
rogu pokoju... No jasne, że na nic. I tak nie zdążę się
wypakować dzisiaj, bo mam zajęcia... Zajęcia, cholera! Teraz
wszystko jasne, dlatego nie ma Cam! Która godzina?! Normalnie
zamorduję budzik, a potem siebie za to, że zaspałam. Albo
najlepiej wszystko. I na samym końcu siebie, żeby nie mieć
wyrzutów sumienia, że zabiłam wszystkich tylko, dlatego że
zaspałam na pierwsze zajęcia.
Ósma
dwadzieścia pięć.
Podniosłam
się jak najszybciej z łóżka i wpadłam do łazienki. Jednak po
chwili, jak błyskawica, z niej wypadłam, bo nie wzięłam ubrań.
Boże... Jak tu być mną? Nie potrafię się wypakować, wstać na
czas i się uszykować! A na dodatek ciuchy są tak powciskane do
walizki, że nie można nic znaleźć. Dzięki, Boże, naprawdę.
Powiedz na co mi było lenistwo? Chyba chciałeś się na kimś
poznęcać, Panie. Nie mogłeś na Darylu?
Ósma
trzydzieści jeden.
Wybiegłam
z łazienki i zaczęłam czesać włosy, tak aby jakoś wyglądały.
Po ludzku, rzecz jasna, bo po małpiemu to one już wyglądają. Tak
samo ja... Cholera, tylko dlaczego Cameron mnie nie obudziła?! Wiem,
że wyglądam naprawdę uroczo podczas snu, ale bez przesady, proszę.
Mogła mnie spokojnie zwalić z łóżka, a nie wyjść beze mnie.
Zostawić mnie tutaj. Samą. Spóźnioną. Źle ubraną. Nie
uczesaną. Cierpiącą. Chcącą do Daryla. I głodną. Dlaczego głód
przychodzi w takich właśnie momentach?! Jest tak wkurzający
jak.... Jak Ringo, kiedy chce wyjść na dwór. Teraz całe szczęście
męczy Daryla, ha. Jakie szczęście...
Ósma
trzydzieści sześć.
Wypadłam
z budynku mieszkalnego, po drodze natykając się tylko na jedną
osobę, która jakoś nie wyglądała na to, że zależy mu na
dotarciu na czas. Mi tak. Cholernie. Zresztą, wyglądał na
starszego, na pewno był tu nie po raz pierwszy, więc co się
dziwić? Zna wszystkich, ma wszystko obcykane, a ja? Ja nic nie mam!
Właśnie, nic. Nawet... Klasy. Nie wiem, gdzie mamy się spotkać.
Nie wiem nic! Czyżby był to najgorszy dzień w moim życiu? Och,
Goldie, dobra odpowiedź, ty spryciulo. Zajebista odpowiedź i
prawdziwa. Kto teraz pokieruje mnie do miejsca wyznaczonego na
zajęcia? Ten chłopak...? Tylko gdzie on...?
Obróciłam
się gwałtownie do tyłu i od razu poczułam, że wylądowałam na
czymś. Kimś, cholera wie. Podniosłam głowę do góry, aby
spojrzeć w błękitne oczy chłopaka, w którego klatkę piersiową
uderzyłam. Długie, jasne włosy spadały mu na ramiona, a na ustach
gościł zawadiacki uśmiech. Otworzyłam delikatnie usta, chcąc coś
powiedzieć, jednak szybko je zamknęłam, bo aktualnie zdolna byłam
tylko do powiedzenia, że chleb w Biedronce kosztuje dwa złote, a
tego bym nie chciała. Naprawdę.
-
Powiedz mi, gdzie zmierzasz? - usłyszałam jego ciepły głos. - Bo
jeśli do mnie, to ramiona mam zawsze szeroko otwarte, jak teraz. A
jeśli na zajęcia, bo z nie wiadomego powodu uważasz, że są ci
bardziej potrzebne niż ja, to pomogę, ale nie tak chętnie.
Spuściłam
głowę nisko, tak żeby nie mógł spojrzeć mi w oczy, a co
najgorsze na czerwone policzki, cholera! Jasny gwint, ja
przedawkowuję słowo 'cholera', cholera...
-
Przepraszam cię bardzo, ale jednak wybieram zajęcia - wydukałam w
końcu starając zabrzmieć się tak jak zwykle - dziarsko. - A
dokładniej to do sali, gdzie zajęcia ma Michell Pfeiffer, jeśli
tylko byś mógł.
Chłopak
westchnął i zarzucając na ramię swoją czarną torbę, pokierował
mnie do klasy mówiąc jeszcze coś o tym, że dzisiejsze dziewczyny
się nie znają i nie widzą, kiedy mają wielką szansę od życia.
Jednak ja nie zwracałam na to uwagi, a przynajmniej się starałam.
Mam w końcu Daryla! Chłopa z tyloma możliwościami i talentami!
Potrafi jeść, spać, pić i nie marudzić przez całe dziesięć
minut, a do tego potrafi przełączać kanały w telewizorze nawet
przez sen! I jak tu go nie kochać, i nie chcieć trwać przy nim do
końca życia? No jak?
Nie
pytając się nawet o imię blondyna, pobiegłam od razu do klasy,
gdzie czekała na mnie już reszta studentów i Pfeiffer, która
miała taki piękny głos... Cholera, za dużo Tequila Sunrise się
naoglądałam z Darylem.
*
* *
Wiatr
delikatnie rozwiewał moje jasne włosy sprawiając, że ciepło tego
popołudnia nie męczyło aż tak bardzo. Zwiewna sukienka założona
specjalnie na jego przyjście idealnie układała się na moim ciele,
a bose stopy leżały teraz na czerwonym kocyku w kratkę. Leżałam
na nim z założonymi rękoma za głowę i wpatrywałam się w
błękitne niebo, na którym dzisiejszego dnia w ogóle nie było
widać chmur. Rozkoszując się tym stanem oddawałam się ciepłu,
które dawało słońce, za to Daryl wyjątkowo nie palił tylko
wpatrywał się we mnie tępo, podpierając się na łokciu. W dłoni
trzymał jakiś kwiatek i błądził nim po moich ramionach i
dekolcie mówiąc coś o tym, że Ringo się go nie słucha. I że
obydwoje za mną tęsknią. Daryl tęskni. O. Mój. Boże.
-
Myślałem nad czymś ostatnio... - zaczął brunet zarzucając
włosami.
-
Nad czym to znów? - spytałam odwracając głowę w jego stronę. -
Może znów potrzebujesz większego telewizora, bo ten za mały.
Sąsiad ma większy, hm? To znowu o to chodzi?
Spojrzał
na mnie z grymasem, który maił być raczej uśmiechem, jednak tak
nie wyglądał. Dla innych. Ja już wiedziałam, że Daryl tak się
uśmiecha. Potrafi normalnie, jasne, że tak, ale po co? No właśnie
tylko on nie wie.
-
Wiesz, ja chciałem się zapytać czy nie...
W
tym momencie na kocyk wbiegł czarny mieszaniec z patykiem w psyku,
śliniąc się na nas i jednocześnie zachęcając do rzucenia mu
'jego zdobyczy'. Tym samym Daryl nie mógł dokończyć, choć... Ja
sama chyba nie chciałam, żeby kończył, bo domyślałam się, co
takiego chciał powiedzieć. A ten temat, to ja zamierzam omijać
szerokim łukiem.
Naprawdę.
-
Rosie, kochasz mnie? - usłyszałam z tyłu.
-
Nie, Daryl. Nie kocham cię. Tak naprawdę wolę Ringo.
-
Czuję się z tym naprawdę zajebiście, wiesz?
-
Powinieneś.
-
Świnia.
-
Idiota.
-
Wredna małpa.
-
Zaraz cię uduszę.
-
Kocham cię, Goldie.
________________________
Rozdział wyprodukowany w połowie z Villą.
Wcale nie jest dłuższy od poprzedniego. ;___; Nie jest, na pewno.
No cóż, ale teraz będzie rozdział wspólny. Ja się cieszę. XD
A Wy?
Dodałam już tą zakładkę 'znajomi', więc... Są tam tylko dwie osoby. XD
Także... Nie wiem co napisać.
A, Nyks, podaj nam listę piosenek do playlisty. Ja tego żądam. XD
Papa.