sobota, 14 marca 2015

Rozdział 2

Scarlett Marie Redford

Say yeah
Let's be alone together
We could stay young forever
Scream it from the top of your lungs

      Stawiam niepewnie stopy na chodniku przed akademią. Niemal nieśmiało, co jest zabawne, bo nigdy nie miałam problemów z brakiem pewności siebie. Do czasu. Trzy miesiące temu przez kogoś wyparowała.
      Dość, Scarlett. Po co do tego wracasz? Potrząsam głową i mocniej zaciskam dłoń na uchwycie walizki. Jest jasnozielona i nieduża. Ostatecznie niewiele zabrałam z rodzinnego domu, gdy uciekałam. Co, dwadzieścia jeden lat to za stara na ucieczkę z domu? Zdziwilibyście się jak życie pisze scenariusze. Ale dość, miałam o tym nie myśleć. Choć ostatecznie, z całego tego bagna wyłonił się ogromny, neonowy, migoczący i jaskrawy plus. Odnowiłam znajomość z Weasleyem! Moim kochanym przyjacielem z czasów, gdy mieszkałam jeszcze w Nowym Jorku. Po śmierci mojej mamy ojciec wywiózł mnie do dziadków, do rodzinnego Fort Augustus. Od tamtej pory, czyli od pięciu lat, bardzo rzadko rozmawiałam z Wesem, ale trzy miesiące temu zapłakana wpakowałam się w jego życie z tą samą walizką...
      - Lettie! - słyszę za sobą i mimowolnie się uśmiecham.
      Nagle oplatają mnie silne ramiona mojego przyjaciela.
      - Dawno cię nie widziałem, Lettie – oznajmia, a ja chichoczę. Jedynie on mógł tak do mnie mówić. Sam wymyślił ten skrót, gdy mieliśmy dwanaście lat. Ja wołałam kiedyś na niego per Lee, ale niezbyt się przyjęło.
      - Całe osiemnaście godzin – odpieram. Widzieliśmy się zaledwie wczoraj.
      - To aż osiemnaście godzin! - jęczy i puszcza mnie. Staje przede mną i stawia wypchaną torbę sportową u swych stóp. - Jesteś gotowa? - pyta, uśmiechając się.
      Wzdycham, a mina mi rzednie.
      - Czy jestem gotowa na nowe życie, pozostawienie przeszłości za sobą i studia z najlepszym przyjacielem? Jasne, że tak!
      Weasley parska śmiechem, po czym chwyta moją walizkę, swoją torbę i ruszamy w stronę naszego nowego domu. Koszt mieszkania w akademii jest niższy niż jakbyśmy mieli własne mieszkanie, ale i tak powinniśmy znaleźć jakieś prace.
      Idziemy przez ogród znajdujący się z przodu uczelni. Wszystko jest zielone, radosne i pełne nadziei, zupełnie jak moja dusza. Aż chciałoby się to namalować. Właśnie...
      - Lee? - odzywam się. Zerka na mnie brązowymi oczami. Zawsze mnie fascynował ich kolor. Wyglądały niemal na czarne, co bardzo kontrastowało z jego blond lokami. Gdy byłam młodsza śmiałam się, że wygląda jak pół anioł, pół demon. - Muszę kupić farby, sztalugi, pędzle i wszystko...
      - Zakupy? Już się cieszę – uśmiecha się szeroko, a w policzkach ukazują się dołeczki. To z kolei kontrastuje z jego rockowym stylem. - Sam muszę zainwestować w jakieś notesy czy coś. Przydałoby się, by z tej szkoły mnie nie wywalili.
      Uśmiecham się smutno. Weasley i jego przejścia w liceum. Niezbyt ciekawe czasy. Wiecznie kłócił się wtedy z siostrą i w końcu uciekł. Niedługo potem ja wyjechałam.
      - Tak – przytakuję. - Teraz będziemy się pilnie uczyć. Musimy wyrosnąć na porządnych artystów – dodaję, a on znów parska śmiechem.
      - Będziesz najlepsza na roku, Lettie. Tylko nie podrywaj nauczycieli. Jesteś w stanie być najlepsza dzięki swemu talentowi, a nie cyckom – puszcza mi oko.
      Teraz to ja parskam śmiechem. Brakowało mi naszego przekomarzania się, gdy byłam nieco dojrzalszą nastolatką. W ciągu ostatnich pięciu lat jedyną moją przyjaciółką była cholernie poważna gotka – Misty. Uwielbiam ją, ale nie da się z nią żartować. Aktualnie studiuje na Harvardzie, więc raczej się nie widujemy. Seattle, a Cambridge to dwa zupełnie różne krańce Stanów.
      - Ty również masz się szanować – szturcham go w ramię. Jesteśmy już niemal w połowie drogi do drzwi wejściowych.
      - Myślisz, że jestem aż tak pociągający, że wyżebrałbym piąteczkę samym przeczesaniem włosów?
Wzruszam ramionami.
      - Jeśli nauczycielka gustuje w rockmenach o blond lokach z dołeczkami, co się kompletnie kupy nie trzyma, to jasne. Leć, śmiało – odpowiadam, za co otrzymuję kuksańca w ramię.
      - Tęskniłem za tym, Scarlett. Za naszymi pogawędkami bez ładu i składu... A teraz nie mogę przyzwyczaić się do tego twojego cholernego akcentu! Połowy nie rozumiem... - kręci głową z dezaprobatą.
      - Powiadasz? - celowo przesadzam z brytyjskim akcentem. Weasley jest uroczy, gdy się denerwuje.
      Chłopak parska śmiechem.
      - Dobra, mała wredna kreaturo, wchodzimy i mamy się zachowywać jak porządni studenci, nawet jeżeli jesteśmy trochę za starzy jak na początkujących – oznajmia, gdy przekraczamy próg.
      - Życie – wzruszam ramionami, ściszając głos.
      Wkraczamy do budynku. Jestem zbyt podekscytowana, by skupiać się na jego wyglądzie. Wszędzie panuje cisza, nie widać żadnego człowieka. Zerkam zaniepokojona na Wesa. Ten wzrusza ramionami i idzie wzdłuż korytarza. Przemyka mi przez myśl, że być może pomyliliśmy budynki.
      - Wes? - odzywam się, a mój głos niesie echo.
      - Tak? - chłopak podchodzi do gabloty z ogłoszeniami i udaje, że coś czyta.
      - Czy my nie pomyliliśmy godzin? Lub, co gorsza, dni?
      Weasley odwraca się powoli. W jego ciemnych oczach widzę coś na kształt wahania. Kącik jego ust drży lekko.
      Jęczę, a ramiona mi opadają.
      - Pomyliłeś coś! - rzucam w jego stronę.
      - Lettie, proszę cię – przewraca oczami. - Tylko godzinka spóźnienia. Co to jest? Praktycznie rzecz biorąc jesteśmy spóźnieni niemal dwa lata ze studiami. Co robi jedna godzina?
      Warczę cicho w jego stronę. Od zawsze był nieco niepoważny, ale żeby mi to zrobić?! I to w pierwszym dniu mojego nowego, lepszego życia?
      - Spokojnie – mówi cicho, wyciągając dłoń w moją stronę. - Zaraz wszystko naprawię...
      Nie dane mu było skończyć. W tym momencie w zasięgu naszego przestraszonego wzroku znajduje się młoda kobieta o jasnych, krótko przystrzyżonych włosach. Dziwi się, widząc nas na środku korytarza, w dodatku kłócących się.
      - A co wy tutaj robicie? - pyta.
      - Przepraszam bardzo – zaczyna Wes. - Jesteśmy tu nowi i tak trochę się spóźniliśmy...
      Próbuję ukryć zawstydzenie, co średnio mi wychodzi.
      Kobieta patrzy na nas chwilę, po czym parska śmiechem.
      - Zaginione owieczki? Knox i Redford, prawda?
      Kiwamy niepewnie głowami, zdezorientowani.
      - Wiedziałam, że będzie z wami zabawnie, zwłaszcza, gdy pierwszego dnia się spóźniliście. Macie szczęście. Niosę właśnie dokumenty dla was – śmiejąc się wskazuje teczkę w swoich rękach. - Numery pokoi, plany lekcji, okolicy, takie tam.
      Chichoczę nerwowo, gdy, jak się okazało Michelle Pfeiffer – nauczycielka aktorstwa – wręcza nam nasze plany. Mam deja vu, jakbym znów była w liceum. Weasley puszcza mi oczko, ale i tak mam ochotę go zamordować.
      Dziękujemy grzecznie profesor Pfeiffer za ratunek i udajemy się do sąsiedniego budynku. Tam rozdzielamy się.
      - Miałem cichą nadzieję, że jednak dostaniemy razem pokój... - zaczyna Wes, na co unoszę brew.
      - Czyżbyś w ciągu tych pięciu lat stał się seryjnym mordercą współlokatorek?
      Parska śmiechem, a ja uśmiecham się na widok dołeczków.
      - Po prostu tak dawno cię nie widziałem, że mam ochotę przykleić się do ciebie tylko po to, by słuchać co robiłaś trzy lata, dwa dni i osiemnaście godzin temu.
      Kręcę głową z uśmiechem i odbieram od niego swoją walizkę. Jego ciemne oczy mierzą ten widoczek od stóp do głów.
      - A gdzie twoje skrzypce?
      Mina mi rzednie. Robertowi przeszkadzały. Uważał, że rzępolę. A potem je spalił.
      - Musiałam sprzedać – uśmiecham się lekko. Sztucznie. Chyba tego nie zauważa, a przynajmniej mam nadzieję, że nie. Jeszcze nie czas na tę rozmowę.
      - Szkoda. Zawsze lubiłem twoje minikoncerty – szczerzy się i odchodzi.
      Oddycham z ulgą i powoli odwracam się w stronę długiego korytarza pełnego drzwi. Ruszam, szukając numeru osiemdziesiąt trzy. Zamieram, gdy zatrzymuję się przed odpowiednimi drzwiami. Przełykam ślinę i chwytam za klamkę.
      Pierwsze, co we mnie uderza, to woń lawendy. Zwalająca z nóg ilość lawendy w powietrzu. Krztuszę się i szukam sprawczyni tego ataku biologicznego. Przysięgam, że w powietrzu unosi się fioletowy dym. Nagle wyłania się z niego niska, wesoła osóbka o czarno-niebieskich włosach. Przypomina trochę zagubionego elfa, który pragnie powrócić do domu, paląc magiczne zioła. Patrzę na tę mieszankę i nie wierzę, że mam tu mieszkać przez najbliższe pięć lat.
      Wtem elf odzywa się. Płynnym angielskim, co mnie zdziwiło, bo jej wygląd wskazywał wyraźnie azjatyckie pochodzenie.
      - Jestem Tamiko. Miło mi cię poznać – posyła mi uroczy uśmiech i wyciąga drobną dłoń przed siebie.
      Ściskam ją niepewnie, wciąż mając nadzieję, że ktoś wpadnie do pokoju i wymieni powietrze na... no, powietrze.
      - Scarlett – odpowiadam i rozglądam się. - Palisz tu coś? - pytam niepewnie.
      Dziewczyna śmieje się.
      - Nie. Przepraszam. Rozsypał mi się ten nowy puder. Totalne badziewie, ale tata przysłał, to chciałam zerknąć. Nie wiedziałam, że narobię takiego bałaganu. Poza tym nie było cię. Myślałam, że sprzątnę zanim ktokolwiek zajrzy – uśmiecha się z zakłopotaniem i podchodzi do okna.
      Teraz zauważam, że jest ubrana w szorty i za dużą koszulkę z logo Minecrafta.
      - Które chcesz łóżko? - odzywa się Tamiko, gdy ilość tlenu w pomieszczeniu jest większa niż lawendowego pudru. Rozglądam się i decyduję.
      - Wolę to bliżej łazienki.
      Dziewczyna kiwa głową, a jej niebieskie włosy opadają na ramiona, przypominając wodospad.
      - Słusznie. Dalej od okna to mniej słońca w oczy. Zwłaszcza, że to konkretne okno wychodzi na wschód – komentuje i wzrusza ramionami. - Jaki kierunek?
      Podchodzę do łóżka i kładę na nim walizkę.
      - Malarstwo – odpowiadam i rozpinam bagaż.
      - Tylko? - dopytuje. Kątem oka widzę, że siedzi na swoim łóżku ze skrzyżowanymi nogami i ciekawskim spojrzeniem.
      - Tak. Niespecjalnie mnie stać na coś więcej i wolę skupić się tylko na tym. A jak jest z tobą?
      - Aktorstwo i dramaturgia – uśmiecha się szeroko. - Spodziewaj się mnóstwa papierów wszędzie.
      Uśmiecham się pod nosem. Dokładnie tak wyglądało mieszkanie Weasleya. Wszędzie świstki z pomysłami, serwetki z dialogami, listy ze scenariuszami.
      - Poniekąd przywykłam – oznajmiam. - A ty nie narzekaj na farbę.
      - Myślę, że sobie poradzę. Znasz Weasleya Knoxa? - pyta, a ja przerywam wyjmowanie ubrań z walizki i odwracam się.
      - Tak. To mój przyjaciel.
      Tamiko kiwa głową z lekkim uśmiechem.
      - Tak pytam, bo wyczytano was, ale się nie zjawiliście i wszyscy zaczęli mruczeć, że pewnie jesteście parą, czy coś...
      Wybucham śmiechem. Ja i Wes? To niedorzeczne. Wszyscy zawsze się śmiali, że na zdjęciach wychodzimy jak głupi i głupszy, nigdy jak, choćby, przyjaciele.
      - Nie. On jest w pełni wolny. A ty lubisz gry? - zmieniam temat, kiwając w stronę jej koszulki.
      Kiwa głową z entuzjazmem.
      - Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza. Grywam we wszystko, a mój ojciec jest właścicielem Lin Sue, największego producenta japońskich gier komputerowych – oznajmia z dumą.
      Wytrzeszczam oczy.
      - Naprawdę? Grałam przynajmniej w połowę ich pozycji!
      Tamiko uśmiecha się.
      - Będziemy miały o czym rozmawiać po nocach.
      - Chyba, że dostaniemy do pokoju egoistyczną, cycatą blondynę – rzucam.
      Wygląda na to, że moje nowe życie zapowiada się bardzo interesująco.
______________________________
No to ja! Witam, dzień dobry, dobranoc, cokolwiek.
Nie wiem, co napisać...
Teraz Wy!

6 komentarzy:

  1. Szeczytałam.
    Nyks, miałam rację, koteczku. Wgniotło mnie w podłogę.
    Dlaczego każdy potrafi pisać oprócz mnie? To smutne, jest mi wstyd, że należę do "załogi" do tego bloga a piszę najgorzej. Ughr, będziecie śmiać się z mojego rozdziału. Serio.
    *drugi z kolei siarczysty policzek wymierzony w moją twarz*
    Tak.
    *autodiss*
    Wiesz, uwielbiam takie osoby. Tj, takich przyjaciół jak Scarlett i Weasley... Zawsze wychodzą z tego jakieś fajne *związki* sytuacje.
    Okej, idę się zbłaźnić. To jest, kończyć swój rozdział. Dodam albo jutro, albo w poniedziałek. Oki?
    C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cicho siedź, bo zachowujesz się jak ja z tym marudzeniem! XD
      Nyks, daj mi kilka godzin, bo.... Jest ósma?!?! Nawet nie?!??
      Chyba źle się czuję.

      Usuń
    2. Ej, nie mówcie tak! Też jesteście świetne (zaglądałam do Was)! Dla mnie takie opowiadanie to nowe doświadczenie, bo pisuję tylko fantastykę, więc miło mi, że tak sądzicie :)

      Usuń
  2. Hejka naklejka.
    mamy prawie dwunastą, więc to pora na mnie. Było się z Rocky'm u weterynarza i w końcu nadszedł czas na komentarz. Mój pierwszy od kilku tygodni, taki z prawdziwego zdarzenia, chyba. Lecz! Faith przejdzie do rozdziału!
    mamy Scarlett i Weasley'a, którzy są razem cudowni. Znają się długo i takie tam. XD Jak tak na nich ,,patrzę" to widzę pewną parę z mojego bloga. Ale csii... Scarlett uciekła z domu w wieku dwudziestu jeden lat - NIE JEST ZA STARA!!! Młoda jeszcze jest! Ja nie wiem jak można myśleć, że to starość... Villa, wchodzisz w ten wiek. XD No ale dobrze, nikt tu nie uważa, że za stara jest na ucieczki. Tak w ogóle to Twój rozdział jest idealnej długości i idealny ogółem. Idę się schować pod łóżko. ;___;
    I od razu się spóźnili. XD To chyba jakaś klątwa, bo wszyscy nasi bohaterowie się spóźniają. XD Zobaczymy co u Malffu. Ale paczajta, to jakieś przeznaczenie! XD Poza tym, Michelle wybiegła im na ratunek. Ale co się dziwić? To jedyna kobita tam (zgadza się??? XD) i ktoś sprawę ogarniać musi, bo męska część nauczycieli do rozgarniętych raczej nie należy. XD
    I Tamiko. Fajna jest, tylko że za dużo i niej nie powiem, bo tu poznałam raczej Scarlett i troszeńkę Weasley'a.
    O tak, będzie interesująco!

    A teraz sprawy organizacyjne. XD Nie wiem o co zapytać... Em... Co z muzyką na blogu? Albo lepiej - czy wszyscy ją chcą? No cóż, czekamy na Malffu i Villę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi :) (aż mi mowę odebrało hah). Muzyczka dla mnie jak najbardziej ok. Wszyscy się spóźniają, taka prawda. Albo nikomu nie chce się opisywać rozpoczęcia roku? I tak, czekamy na resztę!

      Usuń
    2. Spokojna głowa, psze państwa. Dzisiaj powinnam coś dodać.
      Psst. Muzyka zawsze spoko.

      Usuń

Layout by Tyler