Scarlett Marie Redford
Say yeah
Let's be alone together
We could stay young
forever
Scream it from the top
of your lungs
Stawiam niepewnie stopy na chodniku
przed akademią. Niemal nieśmiało, co jest zabawne, bo nigdy nie
miałam problemów z brakiem pewności siebie. Do czasu. Trzy
miesiące temu przez kogoś
wyparowała.
Dość, Scarlett.
Po co do tego wracasz? Potrząsam głową i mocniej zaciskam dłoń
na uchwycie walizki. Jest jasnozielona i nieduża. Ostatecznie
niewiele zabrałam z rodzinnego domu, gdy uciekałam. Co, dwadzieścia
jeden lat to za stara na ucieczkę z domu? Zdziwilibyście się jak
życie pisze scenariusze. Ale dość, miałam o tym nie myśleć.
Choć ostatecznie, z całego tego bagna wyłonił się ogromny,
neonowy, migoczący i jaskrawy plus. Odnowiłam znajomość z
Weasleyem! Moim kochanym przyjacielem z czasów, gdy mieszkałam
jeszcze w Nowym Jorku. Po śmierci mojej mamy ojciec wywiózł mnie
do dziadków, do rodzinnego Fort Augustus. Od tamtej pory, czyli od
pięciu lat, bardzo rzadko rozmawiałam z Wesem, ale trzy miesiące
temu zapłakana wpakowałam się w jego życie z tą samą walizką...
- Lettie! - słyszę
za sobą i mimowolnie się uśmiecham.
Nagle oplatają
mnie silne ramiona mojego przyjaciela.
- Dawno cię nie
widziałem, Lettie – oznajmia, a ja chichoczę. Jedynie on mógł
tak do mnie mówić. Sam wymyślił ten skrót, gdy mieliśmy
dwanaście lat. Ja wołałam kiedyś na niego per Lee, ale niezbyt
się przyjęło.
- Całe
osiemnaście godzin – odpieram. Widzieliśmy się zaledwie wczoraj.
- To aż
osiemnaście godzin! - jęczy i puszcza mnie. Staje przede mną i
stawia wypchaną torbę sportową u swych stóp. - Jesteś gotowa? -
pyta, uśmiechając się.
Wzdycham, a mina
mi rzednie.
- Czy jestem
gotowa na nowe życie, pozostawienie przeszłości za sobą i studia
z najlepszym przyjacielem? Jasne, że tak!
Weasley parska
śmiechem, po czym chwyta moją walizkę, swoją torbę i ruszamy w
stronę naszego nowego domu. Koszt mieszkania w akademii jest niższy
niż jakbyśmy mieli własne mieszkanie, ale i tak powinniśmy
znaleźć jakieś prace.
Idziemy przez
ogród znajdujący się z przodu uczelni. Wszystko jest zielone,
radosne i pełne nadziei, zupełnie jak moja dusza. Aż chciałoby
się to namalować. Właśnie...
- Lee? - odzywam
się. Zerka na mnie brązowymi oczami. Zawsze mnie fascynował ich
kolor. Wyglądały niemal na czarne, co bardzo kontrastowało z jego
blond lokami. Gdy byłam młodsza śmiałam się, że wygląda jak
pół anioł, pół demon. - Muszę kupić farby, sztalugi, pędzle i
wszystko...
- Zakupy? Już się
cieszę – uśmiecha się szeroko, a w policzkach ukazują się
dołeczki. To z kolei kontrastuje z jego rockowym stylem. - Sam muszę
zainwestować w jakieś notesy czy coś. Przydałoby się, by z tej
szkoły mnie nie wywalili.
Uśmiecham się
smutno. Weasley i jego przejścia w liceum. Niezbyt ciekawe czasy.
Wiecznie kłócił się wtedy z siostrą i w końcu uciekł. Niedługo
potem ja wyjechałam.
- Tak –
przytakuję. - Teraz będziemy się pilnie uczyć. Musimy wyrosnąć
na porządnych artystów – dodaję, a on znów parska śmiechem.
- Będziesz
najlepsza na roku, Lettie. Tylko nie podrywaj nauczycieli. Jesteś w
stanie być najlepsza dzięki swemu talentowi, a nie cyckom –
puszcza mi oko.
Teraz to ja
parskam śmiechem. Brakowało mi naszego przekomarzania się, gdy
byłam nieco dojrzalszą nastolatką. W ciągu ostatnich pięciu lat
jedyną moją przyjaciółką była cholernie poważna gotka –
Misty. Uwielbiam ją, ale nie da się z nią żartować. Aktualnie
studiuje na Harvardzie, więc raczej się nie widujemy. Seattle, a
Cambridge to dwa zupełnie różne krańce Stanów.
- Ty również
masz się szanować – szturcham go w ramię. Jesteśmy już niemal
w połowie drogi do drzwi wejściowych.
- Myślisz, że
jestem aż tak pociągający, że wyżebrałbym piąteczkę samym
przeczesaniem włosów?
Wzruszam
ramionami.
- Jeśli
nauczycielka gustuje w rockmenach o blond lokach z dołeczkami, co
się kompletnie kupy nie trzyma, to jasne. Leć, śmiało –
odpowiadam, za co otrzymuję kuksańca w ramię.
- Tęskniłem
za tym, Scarlett. Za naszymi pogawędkami bez ładu i składu... A
teraz nie mogę przyzwyczaić się do tego twojego cholernego
akcentu! Połowy nie rozumiem... - kręci głową z dezaprobatą.- Powiadasz? - celowo przesadzam z brytyjskim akcentem. Weasley jest uroczy, gdy się denerwuje.
Chłopak parska
śmiechem.
- Dobra, mała
wredna kreaturo, wchodzimy i mamy się zachowywać jak porządni
studenci, nawet jeżeli jesteśmy trochę za starzy jak na
początkujących – oznajmia, gdy przekraczamy próg.
- Życie –
wzruszam ramionami, ściszając głos.
Wkraczamy do
budynku. Jestem zbyt podekscytowana, by skupiać się na jego
wyglądzie. Wszędzie panuje cisza, nie widać żadnego człowieka.
Zerkam zaniepokojona na Wesa. Ten wzrusza ramionami i idzie wzdłuż
korytarza. Przemyka mi przez myśl, że być może pomyliliśmy
budynki.
- Wes? - odzywam
się, a mój głos niesie echo.
- Tak? - chłopak podchodzi do gabloty z ogłoszeniami i udaje, że coś czyta.
- Czy my nie pomyliliśmy godzin? Lub, co gorsza, dni?
- Tak? - chłopak podchodzi do gabloty z ogłoszeniami i udaje, że coś czyta.
- Czy my nie pomyliliśmy godzin? Lub, co gorsza, dni?
Weasley odwraca
się powoli. W jego ciemnych oczach widzę coś na kształt wahania.
Kącik jego ust drży lekko.
- Lettie, proszę cię – przewraca oczami. - Tylko godzinka spóźnienia. Co to jest? Praktycznie rzecz biorąc jesteśmy spóźnieni niemal dwa lata ze studiami. Co robi jedna godzina?
Jęczę, a ramiona
mi opadają.
- Pomyliłeś
coś! - rzucam w jego stronę.- Lettie, proszę cię – przewraca oczami. - Tylko godzinka spóźnienia. Co to jest? Praktycznie rzecz biorąc jesteśmy spóźnieni niemal dwa lata ze studiami. Co robi jedna godzina?
Warczę cicho w
jego stronę. Od zawsze był nieco niepoważny, ale żeby mi to
zrobić?! I to w pierwszym dniu mojego nowego, lepszego
życia?
- Spokojnie – mówi cicho, wyciągając dłoń w moją stronę. - Zaraz wszystko naprawię...
- Spokojnie – mówi cicho, wyciągając dłoń w moją stronę. - Zaraz wszystko naprawię...
Nie
dane mu było skończyć. W tym momencie w zasięgu naszego
przestraszonego wzroku znajduje się młoda kobieta o jasnych, krótko
przystrzyżonych włosach. Dziwi się, widząc nas na środku
korytarza, w dodatku kłócących się.
- A co wy tutaj robicie? - pyta.
- Przepraszam bardzo – zaczyna Wes. - Jesteśmy tu nowi i tak trochę się spóźniliśmy...
- A co wy tutaj robicie? - pyta.
- Przepraszam bardzo – zaczyna Wes. - Jesteśmy tu nowi i tak trochę się spóźniliśmy...
Próbuję
ukryć zawstydzenie, co średnio mi wychodzi.
Kobieta
patrzy na nas chwilę, po czym parska śmiechem.
- Zaginione
owieczki? Knox i Redford, prawda?
Kiwamy
niepewnie głowami, zdezorientowani.
- Wiedziałam, że będzie z wami zabawnie, zwłaszcza, gdy pierwszego dnia się spóźniliście. Macie szczęście. Niosę właśnie dokumenty dla was – śmiejąc się wskazuje teczkę w swoich rękach. - Numery pokoi, plany lekcji, okolicy, takie tam.
- Wiedziałam, że będzie z wami zabawnie, zwłaszcza, gdy pierwszego dnia się spóźniliście. Macie szczęście. Niosę właśnie dokumenty dla was – śmiejąc się wskazuje teczkę w swoich rękach. - Numery pokoi, plany lekcji, okolicy, takie tam.
Chichoczę
nerwowo, gdy, jak się okazało Michelle Pfeiffer – nauczycielka
aktorstwa – wręcza nam nasze plany. Mam deja vu, jakbym znów była
w liceum. Weasley puszcza mi oczko, ale i tak mam ochotę go
zamordować.
- Czyżbyś w ciągu tych pięciu lat stał się seryjnym mordercą współlokatorek?
Parska śmiechem, a ja uśmiecham się na widok dołeczków.
- Po prostu tak dawno cię nie widziałem, że mam ochotę przykleić się do ciebie tylko po to, by słuchać co robiłaś trzy lata, dwa dni i osiemnaście godzin temu.
Dziękujemy
grzecznie profesor Pfeiffer za ratunek i udajemy się do sąsiedniego
budynku. Tam rozdzielamy się.
- Miałem
cichą nadzieję, że jednak dostaniemy razem pokój... - zaczyna
Wes, na co unoszę brew.- Czyżbyś w ciągu tych pięciu lat stał się seryjnym mordercą współlokatorek?
Parska śmiechem, a ja uśmiecham się na widok dołeczków.
- Po prostu tak dawno cię nie widziałem, że mam ochotę przykleić się do ciebie tylko po to, by słuchać co robiłaś trzy lata, dwa dni i osiemnaście godzin temu.
Kręcę
głową z uśmiechem i odbieram od niego swoją walizkę. Jego ciemne
oczy mierzą ten widoczek od stóp do głów.
- A gdzie twoje skrzypce?
- A gdzie twoje skrzypce?
Mina
mi rzednie. Robertowi
przeszkadzały. Uważał,
że rzępolę. A
potem je spalił.
- Musiałam sprzedać – uśmiecham się lekko. Sztucznie. Chyba tego nie zauważa, a przynajmniej mam nadzieję, że nie. Jeszcze nie czas na tę rozmowę.
- Szkoda. Zawsze lubiłem twoje minikoncerty – szczerzy się i odchodzi.
Oddycham z ulgą i powoli odwracam się w stronę długiego korytarza pełnego drzwi. Ruszam, szukając numeru osiemdziesiąt trzy. Zamieram, gdy zatrzymuję się przed odpowiednimi drzwiami. Przełykam ślinę i chwytam za klamkę.
- Musiałam sprzedać – uśmiecham się lekko. Sztucznie. Chyba tego nie zauważa, a przynajmniej mam nadzieję, że nie. Jeszcze nie czas na tę rozmowę.
- Szkoda. Zawsze lubiłem twoje minikoncerty – szczerzy się i odchodzi.
Oddycham z ulgą i powoli odwracam się w stronę długiego korytarza pełnego drzwi. Ruszam, szukając numeru osiemdziesiąt trzy. Zamieram, gdy zatrzymuję się przed odpowiednimi drzwiami. Przełykam ślinę i chwytam za klamkę.
Pierwsze,
co we mnie uderza, to woń lawendy. Zwalająca z nóg ilość lawendy
w powietrzu. Krztuszę się i szukam sprawczyni tego ataku
biologicznego. Przysięgam, że w powietrzu unosi się fioletowy dym.
Nagle wyłania się z niego niska, wesoła osóbka o
czarno-niebieskich włosach. Przypomina trochę zagubionego elfa,
który pragnie powrócić do domu, paląc magiczne zioła. Patrzę na
tę mieszankę i nie wierzę, że mam tu mieszkać przez najbliższe
pięć lat.
Wtem
elf odzywa się. Płynnym angielskim, co mnie zdziwiło, bo jej
wygląd wskazywał wyraźnie azjatyckie pochodzenie.
- Jestem
Tamiko. Miło mi cię poznać – posyła mi uroczy uśmiech i
wyciąga drobną dłoń przed siebie.
Ściskam
ją niepewnie, wciąż mając nadzieję, że ktoś wpadnie do pokoju
i wymieni powietrze na... no, powietrze.
- Scarlett
– odpowiadam i rozglądam się. - Palisz tu coś? - pytam
niepewnie.
Dziewczyna
śmieje się.
- Nie. Przepraszam. Rozsypał mi się ten nowy puder. Totalne badziewie, ale tata przysłał, to chciałam zerknąć. Nie wiedziałam, że narobię takiego bałaganu. Poza tym nie było cię. Myślałam, że sprzątnę zanim ktokolwiek zajrzy – uśmiecha się z zakłopotaniem i podchodzi do okna.
- Nie. Przepraszam. Rozsypał mi się ten nowy puder. Totalne badziewie, ale tata przysłał, to chciałam zerknąć. Nie wiedziałam, że narobię takiego bałaganu. Poza tym nie było cię. Myślałam, że sprzątnę zanim ktokolwiek zajrzy – uśmiecha się z zakłopotaniem i podchodzi do okna.
Teraz
zauważam, że jest ubrana w szorty i za dużą koszulkę z logo
Minecrafta.
- Które chcesz łóżko? - odzywa się Tamiko, gdy ilość tlenu w pomieszczeniu jest większa niż lawendowego pudru. Rozglądam się i decyduję.
- Wolę to bliżej łazienki.
- Które chcesz łóżko? - odzywa się Tamiko, gdy ilość tlenu w pomieszczeniu jest większa niż lawendowego pudru. Rozglądam się i decyduję.
- Wolę to bliżej łazienki.
Dziewczyna
kiwa głową, a jej niebieskie włosy opadają na ramiona,
przypominając wodospad.
- Słusznie.
Dalej od okna to mniej słońca w oczy. Zwłaszcza, że to konkretne
okno wychodzi na wschód – komentuje i wzrusza ramionami. - Jaki
kierunek?
Podchodzę
do łóżka i kładę na nim walizkę.
- Malarstwo – odpowiadam i rozpinam bagaż.
- Tylko? - dopytuje. Kątem oka widzę, że siedzi na swoim łóżku ze skrzyżowanymi nogami i ciekawskim spojrzeniem.
- Tak. Niespecjalnie mnie stać na coś więcej i wolę skupić się tylko na tym. A jak jest z tobą?
- Aktorstwo i dramaturgia – uśmiecha się szeroko. - Spodziewaj się mnóstwa papierów wszędzie.
- Malarstwo – odpowiadam i rozpinam bagaż.
- Tylko? - dopytuje. Kątem oka widzę, że siedzi na swoim łóżku ze skrzyżowanymi nogami i ciekawskim spojrzeniem.
- Tak. Niespecjalnie mnie stać na coś więcej i wolę skupić się tylko na tym. A jak jest z tobą?
- Aktorstwo i dramaturgia – uśmiecha się szeroko. - Spodziewaj się mnóstwa papierów wszędzie.
Uśmiecham
się pod nosem. Dokładnie tak wyglądało mieszkanie Weasleya.
Wszędzie świstki z pomysłami, serwetki z dialogami, listy ze
scenariuszami.
- Poniekąd przywykłam – oznajmiam. - A ty nie narzekaj na farbę.
- Myślę, że sobie poradzę. Znasz Weasleya Knoxa? - pyta, a ja przerywam wyjmowanie ubrań z walizki i odwracam się.
- Tak. To mój przyjaciel.
- Poniekąd przywykłam – oznajmiam. - A ty nie narzekaj na farbę.
- Myślę, że sobie poradzę. Znasz Weasleya Knoxa? - pyta, a ja przerywam wyjmowanie ubrań z walizki i odwracam się.
- Tak. To mój przyjaciel.
Tamiko
kiwa głową z lekkim uśmiechem.
- Tak
pytam, bo wyczytano was, ale się nie zjawiliście i wszyscy zaczęli
mruczeć, że pewnie jesteście parą, czy coś...
Wybucham
śmiechem. Ja i Wes? To niedorzeczne. Wszyscy zawsze się śmiali, że
na zdjęciach wychodzimy jak głupi i głupszy, nigdy jak, choćby,
przyjaciele.
- Nie.
On jest w pełni wolny. A ty lubisz gry? - zmieniam temat, kiwając
w stronę jej koszulki.
Kiwa
głową z entuzjazmem.
- Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza. Grywam we wszystko, a mój ojciec jest właścicielem Lin Sue, największego producenta japońskich gier komputerowych – oznajmia z dumą.
- Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza. Grywam we wszystko, a mój ojciec jest właścicielem Lin Sue, największego producenta japońskich gier komputerowych – oznajmia z dumą.
Wytrzeszczam
oczy.
- Naprawdę? Grałam przynajmniej w połowę ich pozycji!
- Naprawdę? Grałam przynajmniej w połowę ich pozycji!
Tamiko
uśmiecha się.
- Będziemy miały o czym rozmawiać po nocach.
- Chyba, że dostaniemy do pokoju egoistyczną, cycatą blondynę – rzucam.
- Będziemy miały o czym rozmawiać po nocach.
- Chyba, że dostaniemy do pokoju egoistyczną, cycatą blondynę – rzucam.
Wygląda
na to, że moje nowe życie zapowiada się bardzo interesująco.
______________________________
No to ja! Witam, dzień dobry, dobranoc, cokolwiek.
Nie wiem, co napisać...
Szeczytałam.
OdpowiedzUsuńNyks, miałam rację, koteczku. Wgniotło mnie w podłogę.
Dlaczego każdy potrafi pisać oprócz mnie? To smutne, jest mi wstyd, że należę do "załogi" do tego bloga a piszę najgorzej. Ughr, będziecie śmiać się z mojego rozdziału. Serio.
*drugi z kolei siarczysty policzek wymierzony w moją twarz*
Tak.
*autodiss*
Wiesz, uwielbiam takie osoby. Tj, takich przyjaciół jak Scarlett i Weasley... Zawsze wychodzą z tego jakieś fajne *związki* sytuacje.
Okej, idę się zbłaźnić. To jest, kończyć swój rozdział. Dodam albo jutro, albo w poniedziałek. Oki?
C:
Cicho siedź, bo zachowujesz się jak ja z tym marudzeniem! XD
UsuńNyks, daj mi kilka godzin, bo.... Jest ósma?!?! Nawet nie?!??
Chyba źle się czuję.
Ej, nie mówcie tak! Też jesteście świetne (zaglądałam do Was)! Dla mnie takie opowiadanie to nowe doświadczenie, bo pisuję tylko fantastykę, więc miło mi, że tak sądzicie :)
UsuńHejka naklejka.
OdpowiedzUsuńmamy prawie dwunastą, więc to pora na mnie. Było się z Rocky'm u weterynarza i w końcu nadszedł czas na komentarz. Mój pierwszy od kilku tygodni, taki z prawdziwego zdarzenia, chyba. Lecz! Faith przejdzie do rozdziału!
mamy Scarlett i Weasley'a, którzy są razem cudowni. Znają się długo i takie tam. XD Jak tak na nich ,,patrzę" to widzę pewną parę z mojego bloga. Ale csii... Scarlett uciekła z domu w wieku dwudziestu jeden lat - NIE JEST ZA STARA!!! Młoda jeszcze jest! Ja nie wiem jak można myśleć, że to starość... Villa, wchodzisz w ten wiek. XD No ale dobrze, nikt tu nie uważa, że za stara jest na ucieczki. Tak w ogóle to Twój rozdział jest idealnej długości i idealny ogółem. Idę się schować pod łóżko. ;___;
I od razu się spóźnili. XD To chyba jakaś klątwa, bo wszyscy nasi bohaterowie się spóźniają. XD Zobaczymy co u Malffu. Ale paczajta, to jakieś przeznaczenie! XD Poza tym, Michelle wybiegła im na ratunek. Ale co się dziwić? To jedyna kobita tam (zgadza się??? XD) i ktoś sprawę ogarniać musi, bo męska część nauczycieli do rozgarniętych raczej nie należy. XD
I Tamiko. Fajna jest, tylko że za dużo i niej nie powiem, bo tu poznałam raczej Scarlett i troszeńkę Weasley'a.
O tak, będzie interesująco!
A teraz sprawy organizacyjne. XD Nie wiem o co zapytać... Em... Co z muzyką na blogu? Albo lepiej - czy wszyscy ją chcą? No cóż, czekamy na Malffu i Villę.
Miło mi :) (aż mi mowę odebrało hah). Muzyczka dla mnie jak najbardziej ok. Wszyscy się spóźniają, taka prawda. Albo nikomu nie chce się opisywać rozpoczęcia roku? I tak, czekamy na resztę!
UsuńSpokojna głowa, psze państwa. Dzisiaj powinnam coś dodać.
UsuńPsst. Muzyka zawsze spoko.